Im Kühlraum herrschte eine unheimliche Stille. Zu hören war lediglich das monotone Summen des Kompressors und gelegentlich das Knarren eines Metalltisches. Das sanfte Neonlicht schien kalt auf den Edelstahl.
Die Frau, die auf Tisch 7 lag, stöhnte plötzlich auf. Er öffnete langsam seine Augen. Zuerst sah er nur Schatten, dann brach alles auf einmal über ihn herein: die Kälte, der Schmerz, der bis in seine Knochen reichte … und die Erinnerungen.
„Wo… wo bin ich?“ – knurrte er heiser.
In der Ecke stand ein Mann. Mittleren Alters, dunkelhaarig, in einer grauen Jacke. Er näherte sich langsam, als wolle er verarbeiten, was er sah.
„Du lebst“, sagte er schließlich langsam mit tiefer, leicht zitternder Stimme.
Die Frau sah ihm direkt in die Augen. Seine Augen weiteten sich.
– B… Benedikt?! – stotterte er. „Aber… du…“
„Ja, ich bin es.“ Und du… du hättest nicht aufwachen sollen.
In diesem Moment öffnete sich die Tür weit. Eine Frau kam herein – groß, entschlossen, mit strengem Blick. Ihr Name wurde von Staatsanwälten und Ermittlern geflüstert: Julia Gaborfi, eine der härtesten Fahnderinnen der Abteilung für interne Ermittlungen. Zwei Polizisten in Zivil folgten und schlossen lautlos die Tür hinter sich.
Die Frau saß am Tisch. Ihr Name war Lila Varga. Vor einem Monat war sie eine glückliche Braut, die sich auf ihre Hochzeit vorbereitete, und jetzt … ist sie von den Toten zurückgekehrt.
Sein Vater erschien hinter ihm. Ein Mann mit grauem Haar und aufrechter Haltung. Früher war er Anwalt, doch heute ist er einfach als „Lilas Vater“ bekannt – so kannte ihn jeder, der ihn beim Fall seiner Tochter durch die Kanzlei gehen sah. Miklos Varga ging wortlos auf ihn zu, aber seine Augen … seine Augen waren wie Feuer und durchbohrten den Mann, der vor ihm stand.
„Was hast du dir dabei gedacht, Benedict?“ – Lila sprach schließlich, ihre Stimme sanft, aber scharf wie Stahl. „Wie wäre es, wenn Sie mich lebendig begraben und mit dem ganzen Geld verschwinden?“ Dass ich nur ein vergessener Akteneintrag in einem Strafregister sein werde?
Benedek hob die Augenbrauen, sagte jedoch nicht sofort etwas. Er stellte einfach die Kaffeetasse ab, die er festhielt, und legte die Hand auf seinen Oberschenkel, wie ein Schauspieler, der auf Applaus wartet.
„Du warst stärker als ich dachte“, nickte er anerkennend. „Aber du verstehst es immer noch nicht.“ Es ging nicht nur um Sie. Es ging um mich. Über meine Freiheit. Darüber, wie ich einem verdorbenen System entkomme, das mir aufgezwungen wurde.
„Und Sie haben beschlossen, ihn zu töten“, unterbrach Miklos mit stählerner Wut in der Stimme. „Sie verlieren Ihren Namen, Ihren Reichtum, Ihre Zukunft.“ Das meiner Tochter.
„Ich habe mich einfach für das Leben entschieden“, antwortete Benedek. „Und manchmal … muss jemand verlieren.“
Einer der Agenten kam näher, aber Julia hob die Hand.
– Warten wir ab. Ich möchte es hören. Das Ganze.
Lila machte einen Schritt nach vorne. Sein Blick brannte.
„Warum ich, Benedict?“ fragte er. „Du hättest fliehen können.“ Sie könnten einen anderen Weg finden.
Benedeks Mundwinkel zitterten. Es ist, als ob er lachen möchte … aber er kann nicht.
„Weil du dich in mich verliebt hast“, sagte er schließlich. „Und es war sehr einfach.“ Du warst zu rein. Ich dachte, ich könnte dich brechen. Und es hat funktioniert.
Lila schloss die Augen. Eine Sekunde. Das war alles, was nötig war, um die Wunde, die er geheilt glaubte, wieder aufzureißen.
„Und jetzt?“ fragte er leise. „Was denkst du, wird passieren?“ Glaubst du, du kommst hier raus?
„Ehrlich?“ Benedikt antwortete. – Nein. Aber so leicht wirst du mich nicht erwischen.
Mit einer heftigen Bewegung trat er gegen den Stuhl neben ihm. Ein Agent stolperte, der andere griff in seine Tasche – doch es war zu spät. Benedek sprang aus der Seitentür, die in den Garten führte. Der Alarm ging nicht los.
Es wird daran gearbeitet, eine Leichenhalle unter besonderen Bedingungen einzurichten. Lena Nanushyan
„Nach!“ – rief Julia, während Miklos bereits Lila hinterherlief.
Die Frau zögerte nicht. Ihre Absätze klickten auf dem Stein, als sie den dunklen, gähnenden Korridor entlangrannte. Die Kälte der Nacht schnitt ihm wie eine Klinge ins Gesicht.
Die Bäume im Park flüsterten im Wind. Das Mondlicht drang kaum durch die dichte Dunkelheit, aber Lila rannte, als könne sie die Straße sehen. Sein Herz schlug schnell, seine Beine waren taub, aber er hörte nicht auf. Jeder Teil seines Körpers protestierte, aber sein Wille trieb ihn weiter.
Benedek war auf dem Weg zum Pier. Am Ufer des kleinen Sees wartete ein Motorboot. Lila erinnerte sich daran: Sie hatten es vor Jahren gekauft, als sie noch von Freiheit, Wasser und gemeinsamen Sommern träumten. Jetzt ist es zu einem Fluchtmittel geworden.
„Stoppen!“ schrie er, als er sich vom Boden abstieß und sie einholte.
Benedek drehte sich um, den Schlüssel hatte er bereits in der Hand. Ihre Blicke trafen sich für einen Moment. In diesem Moment gab es keine Vergangenheit, keine Zukunft. Nur die stille Botschaft, die Worte nicht vermitteln können: „Ich weiß, was du getan hast.“
„Nigdzie nie pójdziesz” – wyszeptała Lila drżącym głosem.
„Już późno” – odpowiedział cicho. „Już to zacząłem, nie możesz tego zatrzymać”.
„Mylisz się” – Lila wyjęła coś z kieszeni. Pilot zdalnego sterowania. Jeden ruch i silnik łodzi stanął.
Twarz Benedeka się napięła. Gniew, szok i coś jeszcze – być może rozczarowanie – przeszły przez jego ciało.
„Ty… wiedziałeś o tym wcześniej?”
„Wszystko.“ Obserwujemy to od kilku dni. To był dopiero koniec gry.
Agenci ochrony wyszli z krzaków. Nie mieli broni, ale ich ciała były napięte, gotowe do ruchu. Julia także przybyła, zdyszana, ale z poważną miną.
„Już skończyłeś, Benedek” – powiedział. „Zagrałeś swoją ostatnią kartę”.
Benedek próbował się wycofać, ale nie miał dokąd uciec. Molo jest gotowe. Woda w jeziorze była czarna jak noc. Przez moment wyglądało, jakby miał zamiar się do niego rzucić. Ale Lila zrobiła krok naprzód.
„Chciałeś, żebym był ostatnią osobą, która to zobaczy” – powiedział. „No i masz.” Spójrz na mnie. Jestem tutaj. Na żywo. I nie boję się ciebie.
Benedykt zatrzymał się. Na moment zapanowała cisza. Jego ramiona się zgarbiły.
„Kochałem cię” – powiedział cicho. „Na swój sposób”. Nawet jeśli wszystko było chore. Zrobiłem to dla ciebie. I…
„Nie mów, że rozumiesz” – przerwała Lila. „To nie była miłość”. To jest siła. I poniosłeś porażkę.
Agenci zaatakowali go i rzucili na ziemię. Kajdanki pękły. Benedykt nie wyraził sprzeciwu. Tylko spójrz na Lilę. W kąciku jego ust nadal gościł ironiczny uśmiech.
„Nie nazywam się Benedek” – wyszeptał, gdy go odprowadzali.
Lila się trzęsła. Minął Julię.
— Wiedzieliśmy o tym. Dopasowanie DNA było nieprawidłowe. Twój przyjaciel był oszustem od samego początku. Miał trzy pseudonimy i dziesięcioletnią historię.
„A jednak… bardzo mi się to podobało” – powiedziała Lila, jej twarz drżała. „Dla tego, w którego wierzyłem”.
„Ale to już nie ty mu wierzyłeś” – powiedziała Julia. „Teraz to ty odzyskałeś jego życie”.
Sala rozpraw była pełna. Byli tam wszyscy: dziennikarze, interesariusze, prawnicy, policjanci. Sprawa zyskała rozgłos ogólnokrajowy. Historię „wskrzeszonej oblubienicy” relacjonowały wszystkie kanały informacyjne. Historia kobiety, która powraca z zaświatów, by ujawnić mężczyznę, którego kochała – i który chciał ją zabić.
Lila Varga zasiadła na mównicy świadków. Nie miała na sobie niczego czarnego. Nie chciał, by postrzegano go jako osobę pogrążoną w żałobie. Miał na sobie białą bluzkę i niebieską kurtkę. Jego oczy były czyste, a głos silny.
„…i kiedy zobaczyłem go na łodzi, wiedziałem, że nie ucieknie”. Przygotowywałem się do tego przez miesiące. Musiałem dowiedzieć się, kim on naprawdę jest. Dlaczego chciał odebrać mi życie?
Prokurator dr Denes Szőcs skinął głową. Był doświadczonym i godnym zaufania człowiekiem. Poprowadził atak.
„Dziękuję, Lila” – powiedział. „Świadek nie ma już nic więcej do powiedzenia”.
Adwokat – pewny siebie, młody prawnik, Bence Bartfay – podjął się niemożliwego.
– Lila, powiedziałaś, że kochasz oskarżonego. Czy możliwe, że błędnie zinterpretował jej zachowanie? Że w ferworze konfliktu, w gniewie, przyjął mordercze zamiary?
Lila spojrzała na niego. Na chwilę zapadła cisza.
„Czy źle zrozumiałem?” powtórzył cicho. „Czy popełniłem błąd, gdy w moim domu znaleziono fałszywy testament podpisany twoim odciskiem palca?” Albo kiedy lekarz stwierdził, że przed śmiercią przedawkowałem środki nasenne?
Sędzia, dr László Kaposvári, przerwał.
– Panie Mecenasie, pytanie zostało udzielone. Spójrzmy na fakty.
Oskarżonym, znanym przez lata jako Benedek Somogyi, w rzeczywistości był Richárd Szántó. Były doradca finansowy, który został pozbawiony prawa wykonywania zawodu za oszustwo. Przez lata ukrywał się pod innymi tożsamościami, aż Lila stała się jego śmiertelnym celem.
Gdy wprowadzono go do sali, ludzie ucichli. Szary garnitur, zniszczony wygląd, blada skóra. Ale w kąciku jego ust… pozostał ten sam stary uśmiech.
Lila nie drgnęła.
Sędzia zaczął odczytywać wyrok:
– Sąd uznał Richarda Szántó za winnego następujących zarzutów: usiłowania zabójstwa, oszustwa, fałszerstwa, prania pieniędzy i kradzieży tożsamości. Sąd skazał go na dwadzieścia pięć lat więzienia bez możliwości zwolnienia warunkowego.
W pokoju panowało zamieszanie, ale Lila się nie poruszyła. Wstał dopiero, gdy sędzia opuścił salę rozpraw. Gdy Richarda wyprowadzano, mężczyzna szepnął cicho, niemal w jego stronę:
„Kochałam cię, wiesz?” Na swój chory sposób… ale jednak.
Lila odpowiedziała jednym zdaniem, zimnym i jasnym:
„A ja, na swój sposób… pokonałem cię.”
Rok później
Eine warme Frühlingsbrise wehte über die Veranda des kleinen Stadthauses. Auf dem Tisch lag ein Schwarzweißfoto: Lila im Krankenhaushemd, mit einem schwachen Lächeln, in der Hand eine Gedenkkarte: „Leben. Neuauflage“.
Sein Vater, Miklos Varga, saß ihm gegenüber auf der Veranda. Es war ein ruhiger Nachmittag. Nichts Besonderes, aber es bedeutete alles.
„Seltsam, nicht wahr?“ – sagte Lila. „Dass ich nach so langer Zeit endlich atmen kann.“
„Es ist nicht seltsam.“ „Es hat sich einfach gelohnt“, antwortete Miklos.
Lila schaute in den Himmel.
„Alles hat sich verändert.“
„Du hast dich verändert“, antwortete Miklos. „Und das ist das Wichtigste.“
Lilac lächelte. Er hatte keine Angst mehr. Er hatte keine Angst vor Erinnerungen. Der Schatten des Todes war verschwunden. Er war derjenige, der zurückkehrte. Wer ist aufgestanden? Der nicht nur überlebte … sondern seine Geschichte zurücknahm.
Und jetzt hat er das Ende geschrieben.